wtorek, 6 grudnia 2016

Raznikiewicz Jerzy (1925-1992)

Raźnikiewicz Jerzy, żołnierz AK, obwód Łańcut, wywieziony do łagrów w ZSRR, gdzie przebywał 13 lat.
Jerzy Raźnikiewicz - syn Jana Raźnikiewicz i Marii Dziwoty c. Elżbiety i Stanisława Dziwoty. Urodził się 14 kwietnia 1925 r w Leżajsku. Zmarł 27 listopada 1992 roku w Leżajsku.


 tree



Ojciec Jan Raźnikiewicz był dwukrotnie żonaty. Z pierwszego małżeństwa z Teklą Malwiną Serafin miał czwórkę dzieci - syna Bronisława i Adama oraz córki Józefę i Kazimierę (po mężu Dąbrowską). Z drugiego małżeństwa Jana z Marią Dziwotą urodził się syn Jerzy i córka Karolina Raźnikiewicz (po mężu Goździewska).

23 grudnia 1944 r. sowiecki trybunał wojenny skazał Jerzego Raźnikiewicza, jako kontrrewolucjonistę posiadającego broń na pięć lat łagrów. Trzy tygodnie później trafił 15 stycznia 1945 wyruszył w daleką podróż, towarowym pociągiem ze Lwowa na Sybir.
Nie był jedynym leżajszczaninem, którego skazano na wywózkę na Sybir. Jego kuzyn - mąż ciotki Józefy Raźnikiewicz -  Adam Kisielewicz (1902-1989), także Rodzina Chmurów >> patrz Chmura Maksymilian (1874-1946), ..
O ofiarach represji komunistycznej piszą na Forum Historia Leżajska - Ofiary represji komunistycznej.

W Czeremchowe Jerzy Raźnikiewicz poślubił Rosjankę Marię Szczetniową (*10.10.1919 Kursk - 23.10.1983 Leżajsk), która tak jak Jerzy pracowała również w kopalni „Małyj Artiom”. 
Pochodziła z Kurska, wzięta do niewoli przez Niemców musiała pracować w III Rzeszy, najpierw u niemieckiego chłopa, a potem w fabryce produkującej dla wojska. Wyzwolili ją Amerykanie. Choć mogła wybrać emigrację, do której zachęcali alianci, ona postanowiła wracać. Ale w swojej ojczyźnie została skazana na pięć łagrów za to, że znalazła się w niewoli. Stalin uważał, że należy zginąć a nie poddać się. 
Po ślubie zamieszkali w baraku przeznaczonym dla robotników z kopalni. Była tam sień i jedno pomieszczenie z glinianym piecem, który służył do ogrzewania pomieszczenia i zarazem był kuchnią.
Maria i Jerzy Raźnikiewiczowie mieli trójkę dzieci: Walerian, Antonina i Anna


Fot. Antonina Antczak, Dionizy Garbacz i Walerian Razinkiewicz
O losach rodziny Raźnikiewiczów pisze na łamach Sztafety Dionizy Garbacz. 
Wywiad z córką Antoniną Antczak: 

Z Sybiru do Polski - Dionizy Garbacz, Sztafeta, XI 2016

W sierpniu tego roku wciąż pracowałem nad sporządzaniem listy wywiezionych przez Sowietów w latach 1944-45 do łagrów mieszkańców dzisiejszego Podkarpacia. Byli to głównie akowcy. Lista ta stanowić będzie integralną część współczesnego drugiego wydania książki „W kleszczach czerwonych” wydanej ponad ćwierć wieku temu. Jej współautor, krakowski historyk Andrzej Zamorski, już nie żyje, cały ciężar uzupełnienia listy siłą rzeczy wziąłem na siebie.

Bodajże 16 sierpnia wczesnym popołudniem zadzwonił telefon. Moją rozmówczynią była Antonina Antczak z Leżajska.

Jerzy Raźnikiewicz
Przedstawiła się jako córka łagiernika, o którym krótką notkę z Andrzejem zawarliśmy w pierwszej edycji książki „W kleszczach czerwonych”. Brzmiała ona tak: Raźnikiewicz Jerzy, obwód Łańcut, żołnierz AK, wywieziony do łagrów w ZSRR, gdzie przebywał 12 lat.

Umówiliśmy się na rozmowę o łagierniku Jerzym Raźnikiewiczu do Leżajska. W jego łagierniczych dziejach ledwie zaanonsowanych w książce, mowa jest o dwunastu latach pobytu na Syberii. A faktycznie Raźnikiewicz na Syberii przeżył ponad trzynaście lat. Ten błąd w książce wynikał z trudności w dotarciu do archiwaliów w latach osiemdziesiątych, kiedy książka powstawała. O sowieckich łagrach i wywózkach Polaków do Związku Sowieckiego wtedy się nie mówiło. Był to temat zakazany.
Pani Antonina pokazała kilka zdjęć swego ojca i matki, odbitki kserograficzne dokumentów z repatriacji. Ale też przekazała mi maszynopis krótkich wspomnień z Syberii spisanych przez jej ojca. Zrelacjonowała opowieści ojca i matki o syberyjskich czasach. Co ważne, spisane wspomnienia w części wyjaśniały los kilku innych łagierników z naszego regionu. Obiecała kontakt ze swoim bratem Walerianem, który dysponuje jeszcze innymi fotografiami i dokumentami z syberyjskich czasów.

Raźnikiewicz opisał pobyt w prowizorycznym więzieniu NKWD w Rudniku na dawnym placu targowym. Więzieniem były wykopane ziemianki, w których przetrzymywano głównie akowców. Jak na razie zapis J. Raźnikiewicza jest jedyną dostępną relacją więźnia rudnickich ziemianek NKWD.

Po aresztowaniu Rudnik
23 listopada 1944 roku z obozu w Bakończycach koło Przemyśla wyruszył kolejowy transport 1235 więźniów do łagru w Borowiczach na północy Rosji. Raźnikiewicz został aresztowany w Leżajsku przez NKWD dzień później. Umieszczono go w areszcie NKWD, który urządzono w domu zakonnym sióstr Najświętszej Marii Panny przy ulicy Furgalskiego. Wieczorem tego samego dnia przesłuchiwał go oficer NKWD. Żądał, aby przyznał się do przynależności do AK. Raźnikiewicz wiedział, że przyznanie się do AK oznaczało więzienie, a może i śmierć. Zaprzeczał więc. Po dwóch dniach razem z Edwardem Kozyrą z Leżajska został wywieziony do Rudnika.

Sowieckie NKWD jesienią 1944 roku na rudnickiej targowicy urządziło prowizoryczne więzienie. Przetrzymywano w nim przede wszystkim akowców z terenu powiatu niżańskiego, a także z łańcuckiego i biłgorajskiego.

Raźnikiewicz tak zapamiętał prawie miesięczny pobyt w rudnickich ziemiankach: Przywieźli nas na targowicę. Kazali zejść z samochodu. Po prawej stronie zobaczyłem nieduży teren ogrodzony drutem kolczastym. Wokół ogrodzenia chodził sowiecki żołnierz z automatem. Nie wiedziałem, że na ogrodzonym terenie są ziemianki. Było tych ziemianek cztery, w których trzymano ludzi. Wszystko równo wyrównane, tylko do każdej prowadzi otwór, właz. Obok leżała drabina, po której wchodzili i wychodzili z ziemianki ludzie. Po lewej stronie ulicy w prywatnym domu było ich biuro. Zaprowadzili mnie do tego biura. Zrobili szczegółową rewizję, zabrali wszystko o posiadałem. Z nóg kazali mi zdjąć gumowe ocieplane buty niemieckie i dali mi podarte „walonki”. Jeden z nich zauważył na mojej szyi medalik, który mi zerwano. Za drzwiami cały czas czekali ci dwaj, którzy mnie przyprowadzili. Weszli do pokoju, wykręcili mi ręce do tyłu. Jedną ręką trzymał mnie za wykręcone ręce, drugą przykładał mi nagan do pleców. Obok szedł drugi z automatem. Wyprowadzili mnie za zasieki z kolczastego drutu. Otworzyli drewniane wieko od ziemianki, wstawili drabinę i kazali wejść do środka. Ziemianka była bardzo niska, można było w niej tylko siedzieć. Na podłodze leżało trochę brudnej słomy wymieszanej z piaskiem. Byli tam ludzie. Jeden z nich z brodą zapytał mnie skąd jestem. Mówię, że z Leżajska. Później dowiedziałem się, że pytającym był nauczyciel z Kopek, Pająk, lat około 50. Było też dwóch braci Gołębiowskich z Rudnika, Leopold i Bronisław. Józef Możdrzech z Zarzecza, był Zybura z Woli koło Rzeszowa. Był jeden z Kamienia, którego nazwiska nie pamiętam. W tym samym dniu o pierwszej w nocy zostałem wyciągnięty z ziemianki i przeprowadzony od konwojem dwóch żołnierzy, znowu do prywatnego domu, gdzie była ich kwatera. Cały czas nie dawali mi jeść ani pić. Zostałem wprowadzony do pokoju, w którym za stołem siedział ruski major. Na stole leżała otwarta konserwa, chleb, tytoń i leżał pistolet. Ci, co mnie przyprowadzili wyszli z tego pokoju. Major kazał mi usiąść, dał mi zapalić papierosa i bardzo delikatnie zaczął mnie wypytywać skąd i po co miałem pistolet, gdzie należałem, kto jeszcze z Leżajska należy, kto ma broń. Powiedziałem, że nigdzie nie należałem, że broń kupiłem jeszcze za Niemców od Lipińskiego. (…) Z moich odpowiedzi major był niezadowolony, zaczął krzyczeć, że jestem kontrrewolucjonistą, występuję przeciw władzy radzieckiej itp. Po spisaniu protokołu zawołał tłumacza, który mi go przetłumaczył, było napisane jak zeznałem i protokół podpisałem. Podszedł do mnie i kazał mi wyjść. Było tak samo jak przy przyprowadzeniu, wykręcili mi ręce, przyłożyli nagan do pleców i wyprowadzili na podwórze i znowu zaprowadzili na ogrodzony plac z ziemiankami. Tam kazali mi wejść już do innej ziemianki. W tej ziemiance spotkałem Tadeusza Deca i Władysława Podubnego z Leżajska i wielu innych, obcych, których nie znałem. Od nich dowiedziałem się, że w następnych ziemiankach są z Leżajska Marian i Stanisław Kisielewiczowie i Zbigniew Maryńczak. Momentalnie zacząłem drzemać na siedząco. Rano przynieśli kawałek suchego chleba i „kipiatok” (wrzątek). Po południu około 15.00 wypuszczali nas pojedynczo do ustępu. Rów z żerdzią z jednej strony osłonięty deskami. Wieczorem przynieśli jeść trochę rzadkiej zupy, były w niej resztki konserwy. Potem jeszcze kilka razy byłem w podobny sposób wożony do różnych domów na śledztwo. Raz nawet do domu dr. Hernicha. Pewnego razu na kawałku tektury wyjętej z daszka czapki napisałem swoje imię i nazwisko i idąc na przesłuchanie rzuciłem na ziemię myśląc, że ktoś to znajdzie i da znać do domu, gdzie jestem. Niestety nikt tej kartki widocznie nie znalazł. Nie wiem, ale ktoś wnet dał znać mojej matce, gdzie się znajduję. Wybrała się do Rudnika piechotą z matką Kozyry, aby podać nam choć chleb. Chleba od nich nie przyjęli. Kiedy matka chodziła koło ogrodzonego placu podeszła do niej jakaś niewiasta mieszkająca obok i powiedziała jej, że zobaczy mnie jak będą nas po południu wyprowadzać do ustępu. Zaprosiła matkę do domu, z niecierpliwością czekały na popołudnie. O zwykłej porze wyprowadzali nas do ustępu. W tym czasie mnie zobaczyła, ale nie wiedziałem, że tak blisko jest moja matka.


Więcej o obozie w Rudniku wspomina Wagner (z d. Podubny) Józefa (1928-2015)

We Lwowie
23 grudnia 1944 r. sowiecki trybunał wojenny skazał Jerzego Raźnikiewicza jako kontrrewolucjonistę posiadającego broń na pięć lat łagrów. Następnego dnia była niedziela, wigilia Bożego Narodzenia, przed świtem o piątej rano wyprowadzono go z ziemianki. Dołączono do niego następnych skazańców Edwarda Kozyrę, Bronisława Gołębiowskiego, Józefa Zyburę, Józefa Możdrzecha, gajowego z Rudnika Baranowskiego i dwóch sowieckich oficerów. Posadzili nas – pisał Raźnikiewicz – na podłodze ciężarowego samochodu i przykryli plandeką, która leżała na naszych głowach. Wokół usiadło dziewięciu Ruskich, którzy przydeptywali plandekę do podłogi auta, tak że nie można było wstać, ani się podnieść. Wieźli nas w nieznanym kierunku.
Siostra Józefa Możdrzecha Stefania Patrzyk przed trzydziestu laty opowiadała mi o więzieniu go w rudnickich ziemiankach. Tam przyjeżdżała, aby go zobaczyć. Udawało się to wówczas, gdy wyprowadzono więźniów do latryny. Jeden z rudnickich komunistów niejaki Trokało mówił jej, że więźniów zwolnią w Boże Narodzenie. Stefania Patrzyk wspominała tak: W Boże Narodzenie przyjechałam do Rudnika, ale na targowicy nie było prawie żadnego śladu po obozie. Wywieźli wszystkich. Ślad po bracie zaginął. Szukaliśmy przez Czerwony Krzyż. Na nic. W Warszawie nam powiedzieli, że można szuka we wszystkich krajach, ale z Rosji nie będzie żadnego znaku.

Jerzy Raźnikiewicz przekazał w swoich wspomnieniach dalsze nieznane losy Józefa Możdrzecha z Zarzecza i Bronisława Gołębiowskiego z Rudnika. Wszyscy znaleźli się w więzieniu na Zamarstynowie we Lwowie. Lwów nie był zniszczony, ale wszędzie było widać ślady walki. Przywieźli nas na ulicę Kazimierzowską na Zamarstynowie i samochód się zatrzymał przed bramą więzienia. Wysokie mury na cztery metry a na nich druty kolczaste i „bociany”. Na „bocianach” stali ruscy strażnicy. Kapitan zadzwonił przy bramie, wyszło dwóch strażników z bronią. Pokazał dokumenty i samochód wjechał na podwórze. Kazali nam zejść z samochodu – wspominał J. Raźnikiewicz – Prowadzili nas ciemnym korytarzem. Fragmentami widać było na ścianach ślady krwi. Z tego korytarza weszliśmy do celi na parterze. Przyszło czterech Ruskich. Rozebrali nas do naga, poddali bardzo szczegółowej rewizji zaglądając do ust, uszu, do odbytnicy. Potem przeprowadzili nas do dużej celi na piętrze. Było tam dużo ludzi, Ruskich, Ukraińców i Polaków ze Lwowa zaaresztowanych za działalność w AK; Bronisław Kaczor, Stanisław Dymczuk, Piekarczuk i inni. (…) Po sprawdzeniu i wywołaniu nazwiska należało podawać imię i nazwisko, imię ojca, paragraf za który został skazany, na ile lat i narodowość. Potem każdy musiał usiąść na podłodze. Po miesiącu przeprowadzono nas pod konwojem na Janów, do koszar wojskowych do stajni ogrodzonych drutem kolczastym z „bocianami”. Tam były niewiasty, tylko w innych pomieszczeniach. Spaliśmy na podłodze, bez posłania, w ubraniach. Każdy miał rany od leżenia. Tak przygotowywano nas do transportu. Wszędzie wszy. Z szyneli dostaliśmy uszyte czapki. Ubrali nas w stare zniszczone „buszołoty”, zamiast butów dostaliśmy „szłapy”, których podeszwy zrobione były ze starych opon samochodowych.

15 stycznia 1945. Piętnaście stopni mrozu. Kazali nam usiąść na śniegu i ponad 300 ludzi czekało na konwojentów. Przyszli z karabinami, ubrani w kożuchu i „walonki”. Wyprowadzili nas poza teren ogrodzenia. Ustawili trójkami i otoczyli szczelnym kordonem. Prowadzili nas ulicą Piekarską, koło cmentarza odganiając wszystkich przechodniów. Każdy brudny, wynędzniały niepodobny do człowieka. Szliśmy dość długo i wieczorem przyszliśmy w pobliże dworca kolejowego we Lwowie. Na bocznicy poza dworcem stał pociąg towarowy przygotowany do transportu więźniów.

Na ten transport ze Lwowa czekał Sybir.


Jerzy Raźnikiewicz zmarł 27 listopa 1992 roku w Leżajsku. Razem z żoną pochowany jest na Cmentarzu Komunalnym w Leżajsku. 


Linki:
Wagner (z d. Podubny) Józefa (1928-2015)
Chmura Maksymilian (1874-1946)

czwartek, 6 października 2016

Kiszakiewicz Józef (1872-1953)

Ukraiński kompozytor, ksiądz Józef Atanazy Kiszakiewicz ur. się 26 października 1872 w Leżajsku, nr d. 275 - zm. 18 kwietnia 1953 we Lwowie. 

Jego rodzice pochodzili również z Leżajska. Ojciec Marceli Kiszakiewicz s. Jana i Zofii z Gdulów, matka Barbara Hajduk c. Mikołaja i Tekli Kiszakiewicz. 
W księgach odnalazłam dwoje rodzeństwa Józefa - Emilian Michał Kiszakiewicz ur. 15 października 1884 w Leżajsku i Zofia Maria Kiszakiewicz ur. 18 września 1887 roku w Leżajsku.




****

Józef Kiszakiewicz po ukończeniu szkoły podstawowej w Leżajsku, kontynuował dalszą edukację w gimnazjum w Przemyślu. W tym czasie zaczął komponować kwartety, walce, pieśni solowe kołomyjki na chór i orkiestrę.
W 1888 roku ukończył szkołę muzyczną w Przemyślu, a w 1891 roku studiował na Uniwersytecie we Lwowie filozofię na wydziale teologii.

Po ukończeniu w 1896 roku studiów przyjął święcenia kapłańskie i przeniósł się do Przemyśla, gdzie pracował aż do 1901 roku. Tutaj ks. Józef Kiszakiewicz napisał wiele utworów chóralnych, współzałożycielem Choral Society "Boyan" w Przemyślu, był dyrygentem chóru. Był także jednym z tych, którzy brali udział w organizacji Lwowskiej "Boyana" (1891).


Członkowie Kongresu ukraińskich pisarzy we Lwowie z okazji 100. rocznicy publikacji "Eneidy" Kotlyarevskogo 1898: Siedząc w pierwszym rzędzie, Michael Pavlik, Eugene Yaroshinsky , Natalia Kobrynska , Olga Kobylyanska , Sylvester Lepky ,Andrzej Czajkowski , Bone Pankivska ( senior) . Stojąc w drugim rzędzie: John Kopacz, Vladimir Gnatyuk , Osip Macovei , Hrushevsky , Iwan Franko , Alexander Kolessa ,Bogdan Lepky . Stojąc w trzecim rzędzie: John Petrushevych , Filaret Kolessa ,Joseph Kyshakevych , Iwan Trusz , Denis Lukiyanovych , Nicholas Ivasjuk .

Artystyczne dziedzictwo kompozytora: około 200 dzieł muzyki sakralnej, ponad 100 dzieł świeckich.

W czasie służby wojskowej kapelan (1902-1914) pisał muzykę sakralną, w tym napisane "unoszący się między nami, Chryste, Twisted" (1908), duża seria kolęd, a także dzieł tematów wojskowo-patriotycznej. W 1933 roku wielka celebracja "Ukraińska Młodzież dla Chrystusa" na. Józef napisał hymn "O spomahay nam Maryję". Napisał kilka opcji Music For The Divine liturgii.

Autor mniejsze i większe chóry (kantatę z orkiestrę do słów Szewczenki) i chórów kościelnych. Szczególnie cenne są jego późniejsze chóralne miniatury jak "sosna" i inne z "Lyric Suite".

Zmarł 18 kwietnia 1953 r. we Lwowie. Został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim.
****

Źródło:


  • Artyści z Ukrainy. Encyklopedyczny. Opracowanie: MG Labinskiy, MS Mirza. Wyd. A. Kudrytska. - K. UE 1992.
  • Kyyanovska L. Joseph Kyshakevych. - Lwów, 1998.
  • Myhalchyshyn Y. Z muzyką przez życie. / Opracowanie LI-Melech Yarosevych. - Lwów: Mason, 1992.

sobota, 3 września 2016

Przysiężniak Franciszek ps Ojciec Jan (1909-1975)

Franciszek Przysiężniak - oficer Narodowej Organizacji Wojskowej i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, dowódca jednego z największych oddziałów partyzanckich działających w Lasach Janowskich, żołnierz podziemia antykomunistycznego, żołnierz wyklęty.
Jan Franciszek Przysiężniak - syn Antoniego Przysiężniaka i Antoniny Kleszowskiej urodził się 22 września?/wg aktu Przysięgi Przedślubnej ur. się 22 listopada 1909 roku w miejscowości Krupe koło Krasnegostawu. Chrzestny: Paweł Kleszowski.

IlustracjaBy Stanisław Puchalski "Partyzanci >>Ojca Jana<<", Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2741268

Po ukończeniu szkoły powszechnej rozpoczął naukę w gimnazjum w Krasnymstawie, po czym naukę kontynuował i zdał maturę (w 1931 roku) w Państwowym Gimnazjum Klasycznym Nowego Typu w Brodnicy nad Drwęcą na Pomorzu, gdzie jego rodzice przenieśli się w 1923 roku po zakupie małego gospodarstwa rolnego. Jako uczeń klasy V B podpisał w 1926 roku Polskę Deklarację o Podziwie i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych. (T. VII str. 161, 162). W 1926 roku, Stany Zjednoczone świętowały swoje 150 - lecie niepodległości. W Rzeczpospolitej Polskiej przeprowadzono akcję przygotowania księgi pamiątkowej, którą sprezentowano Amerykanom.
Podczas służby wojskowej ukończył Szkołę Podchorążych Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, zaś praktykę odbył w 16 Pułku Artylerii Lekkiej w Grudziądzu. Po wyjściu do cywila pracował w Gdyni, działając równocześnie w Związku Oficerów Rezerwy. Na wieść o zbliżającej się wojnie w kwietniu 1939 roku wstąpił ochotniczo do służby wojskowej w Grudziądzu. Uczestnicząc w kampanii wrześniowej, dostał się do niewoli, z której zbiegł. Pod zmienionym nazwiskiem (jako Jan Chmielewski) przebywał w Ostrowcu, gdzie rozpoczął działalność konspiracyjną. Zagrożony aresztowaniem przez Niemców, udał się w rodzinne strony do Izbicy koło Krasnegostawu. Po nawiązaniu kontaktu z Komendą Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW) otrzymał funkcję oficera organizacyjnego przy komendzie powiatowej. W 1942 roku został aresztowany przez Niemców, lecz dzięki pomocy kolegów z walczącego podziemia już po tygodniu udało mu się zbiec. Nie mogąc pozostać w Krasnymstawie, na polecenie Komendanta Okręgu Lubelskiego NOW kpt. Adama Mireckiego ps. „Adaś" udał się w rejon lasów janowskich, z zadaniem zorganizowania oddziału partyzanckiego. Działając w konspiracji, używał kilku pseudonimów, m. in. "Marek", ale najbardziej popularnym był „Ojciec Jan".
11 stycznia 1944 roku poślubił Janinę Oleszkiewicz z Kuryłówki. Ślub w Jarocinie pow. Nisko w Kościele pw Św. Antoniego z Padwy (obecnie pw Matki Bożej Bolesnej i sw. Antoniego). 
W akcie nazwanym, jako Zapis Przysięgi (przedślubnej) jest notatka:
'Okoliczności wojny wpłynęły na to, że nowożeńcy brali ślub potajemnie, przy zamkniętych drzwiach, bez złożenia zapowiedzi i bez zezwolenia Kurii wydawanego na okres wojny, wobec tylko jednego świadka'.
Ślubu udzielał ks. Tadeusz Boratyn, świadkiem był Bolesław Usow ps KONAR.
Janina Oleszkiewicz działała w Oddziałach Ojca Jana, nosiła pseudonim "Jaga".
Podczas okupacji niemieckiej, w latach 1943-1944 oddział „Ojca Jana” przeprowadził wiele akcji aprowizacyjnych, stoczył też kilka walk i potyczek. Do najważniejszych należały akcja na Liegenschaft w Groblach w maju 1943 r., zlikwidowanie oficera SS Forstinspektora z Biłgoraja, walki pod Ujściem 23 września 1943 r., udział w akcji uwolnienia więźniów z Biłgoraja, walki pod Dąbrowicą 12 października 1943 r. i przegrana walka we wsi Graba, w grudniu 1943 r. Oddział „Ojca Jana”, dowodzony wówczas przez jego zastępcę Bolesława Usowa ps. „Konar”, brał też udział w największej bitwie partyzanckiej na Porytowym Wzgórzu, stoczonej 14-15 czerwca 1944 r. 

Do historii przeszła również największa bitwa podziemia antykomunistycznego z NKWD, stoczona przez oddział „Ojca Jana" 7 maja 1945 roku w pobliżu Kuryłówki koło Leżajska. Dowodzone przez Przysiężniaka oddziały m.in. Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka”, Stanisława Pelczara „Majki”, Bronisława Gliniaka „Radwana”, Tadeusza Gajdy „Tarzana” rozbiły ekspedycję NKWD.
Przeważające liczebnie i lepiej uzbrojone oddziały NKWD zmuszone zostały do odwrotu. Straty partyzantów wyniosły siedmiu zabitych, zaś NKWD - według różnych publikacji - od kilkunastu do około siedemdziesięciu. 

Zdarzało się, że w akcjach dywersyjnych współpracował z partyzantką sowiecką. 
Po zakończeniu działań zbrojnych, zagrożony aresztowaniem, Franciszek Przysiężniak przeniósł się na Pomorze, gdzie do grudnia 1945 roku pełnił funkcję Komendanta Obszaru V (pomorskiego) NZW. Aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa, w maju 1946 roku skazany został na 4 lata więzienia, z którego został zwolniony na mocy amnestii w 1947 roku. 
Pragnąc ustabilizować swoje życie prywatne ożenił się 29.09.1947 roku z łączniczką AK, Eugenią z Trojniaków, i osiadł w Jarosławiu. 
Ponownie aresztowany w 1948 roku, skazany został na 8 lat więzienia (prokurator żądał kary śmierci), w którym, po późniejszym zmniejszeniu kary, przebywał do roku 1954. Po opuszczeniu więzienia powrócił do Jarosławia, gdzie zamieszkał z rodziną. Pracował w Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Społem" oraz w Przedsiębiorstwie Budownictwa Rolniczego w Szówsku. Zmarł w 1975 roku, w wieku 66 lat, po czym pochowany został na jarosławskim Cmentarzu Starym przy alei głównej w kw. Nr 13.

Jako major AK, w 1989 roku pośmiertnie awansowany został do stopnia pułkownika Polskich Sił Zbrojnych. Za męstwo na polu walki został odznaczony Orderem „Virtuti Militari" i Krzyżem Armii Krajowej. W 1992 roku, na wniosek żony Eugenii, wydany na niego w 1949 roku wyrok sądowy został unieważniony. Franciszek Przysiężniak należał do tych patriotów, którzy nie wdając się w polityczne rozgrywki walczyli z narażeniem życia o dobro najwyższe, jakim była wolna Ojczyzna. Jak wspomina jeden z jego towarzyszy broni, o swojej działalności mówił: „Nigdy nie byłem narodowcem, politycznie się nie udzielałem. Dla mnie najważniejsza była sprawa wolności Polski. Daleki byłem od politycznych utarczek, liczyła się walka z tymi, którzy zagrażali Ojczyźnie".

Franciszek Przysiężniak zmarł 30 września 1975 roku w Jarosławiu. Pochowany jest w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Starym w Jarosławiu.


***

**

******

**
Lib Cop. Ślub 27.06.1893 rok. Antoni Przysiężniak i Antonina Kleszowska (Krasnystaw Akt 184-94)

**
Lib Bapt 1909 Krasnystaw - Franciszek Przysiężniak ur 1909

**



**
Jego brat Józef Przysiężniak został zamordowany w Charkowie. Dwaj bracia: Jan i Aleksander walczyli w Armii Andersa. Miał siostrę Agatę Przysiężniak ur. 20.04.1904) w Krupem 
http://www.szukajwarchiwach.pl/35/1849/0/2.4/122/skan/full/QMKHm7Za94PMPQ7nEV9ovQ (Nr 112, Fot. 147.jpg)


****
1 października 2016 r w Jarosławiu odbyły się uroczystości związane z 41. rocznicą śmierci Franciszka Przysiężniaka "Ojca Jana".
W uroczystości wziął udział wnuk Franciszka Przysiężniaka - syn córki jego Wandy Łuc z d. Przysiężniak - Andrzej Łuc, który przyjechał z Warszawy z synami. Byli przedstawiciele Światowego Związku Żołnierzy AK O/ Stalowa Wola, liczne Grupy Rekonstrukcji Historycznych. 
                                         


zobacz relację z uroczystości:


***
11 listopada 2018 w 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości most drogowy na rzece San w Jarosławiu został nazwany imieniem Przysiężniaka "Ojca Jana".







  
***
Jarosławskie Stowarzyszenie "Ocalić Przeszłość dla Przyszłości", Instytut Pamięci Narodowej Oddział Rzeszów oraz Starostwo Powiatowe w Jarosławiu upamiętniły 110 rocznicę urodzin Franciszka Przysiężniaka ps. "Ojciec Jan". Uroczystości odbyły się 22 listopada 2019 roku.
Franciszek Przysiężniak pochowany jest na Starym Cmentarzu w Jarosławiu.
W Bibliotece PWSTE w Jarosławiu odbyły się prelekcje:
- Wioletty Gut-Siudak pt. "Życie i działalność konspiracyjna Franciszka Przysiężniaka ps. 'Ojciec Jan'".
- Mirosława Surdeja z rzeszowskiego IPN pt. "Podziemie niepodległościowe na Rzeszowszczyźnie po 1944 roku".
Dzisiaj zapaliłam świeczkę Ojcu Janowi - legendarnemu dowódcy NOW-AK i NZW.


Źródło:

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Chodziński Kazimierz Mieczysław (1861-1919)

Kazimierz Mieczysław Chodziński ur 15 stycznia 1861 w Łańcucie. Syn Karola Chodzińskiego i Marii z Dubielowskich c. Eleonory z Krauzów. Rodzice Karol i Maria pobrali się w 1844.
Kazimierz Mieczysław Chodziński - znany rzeźbiarz, snycerz i medalier. Studiował (1878-85) w Szkole Sztuk Pięknych pod kierunkiem J. Matejki i W. Gadomskiego, a w 1887 studiował u rzeźbiarza E. Hellmera w Wiedniu, następnie zamieszkał w Krakowie, gdzie miał „fabrykę statuetek kościelnych". Zaprojektował pomnik gen. Kazimierza Pułaskiego w Waszyngtonie, pomnik Tadeusza Kościuszki w Chicago, stoi w Parku Humboldta. 

Fot. Magdalena Barska - pomnik Kościuszki w Parku Humboldta w Chicago
Fot. Magdalena Barska - pomnik Kościuszki w Parku Humboldta w Chicago
Fot. Magdalena Barska - pomnik Kościuszki w Parku Humboldta w Chicago
Podobno na odsłonięcie pomnika Pułaskiego przybył sam Prezydent Stanów Zjednoczonych, licznie przybyła Polonia, a nawet przyjechali Polacy z Polski.
Po powrocie do kraju ok. 1910 Kazimierz Chodziński zamieszkał we Lwowie i zajmował się medalierstwem. Zmarł we Lwowie w 1919 lub 1921? roku, pochowany jest na Cmentarzu Łyczakowskim.

Kazimierz Chodziński miał rodzeństwo:

  • Roman Aleksander Chodziński ur. 21 lutego 1840, w Leżajsku
  • Władysław Karol Chodziński ur. 10 maja 1851, w Łańcucie
  • Leonard Chodziński ur. się 14 IX 1843 w Łańcucie, zm. 17 II 1894 w Łańcucie. Poślubił Teresę Całczyńską (ur. się 5 X 1856). Teresa była siostrą Jana Karola Całczyńskiego - uczestnika powstania styczniowego z 1863 r., pierwszego Dyrektora Prywatnego Miejskiego Gimnazjum Realnego w Leżajsku.

Byli wnukami Zachariasza Chodzińskiego, znanego malarza, organisty w kościele OO Bernardynów w Leżajsku. Pełnił funkcję podskarbiego, później senior (1826-1844) Bractwa św. Szkaplerza w klasztorze.
Na zamku w Łańcucie możemy podziwiać piękne intarsjowane posadzki wyk. 1830 wg projektów Karola Chodzińskiego oraz odnowioną w 1861 polichromię Fary w Leżajsku. Zachariasz Chodziński poślubił córkę niemieckich kolonistów Weronikę Hartleb (Chartleben) z Dornbach par. Tarnawiec.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Gawalewicz Karol (1849-1939)

Gawalewicz Karol ur. się 19 lutego 1849 w Leżajsku.
Powstaniec styczniowy. 
Jako chłopak pracował w zakładzie krawieckim w Rozwadowie, zebrał 30 ochotników i razem z nimi przekroczył rosyjską granicę, po czym dostał się do obozu Jeziorańskiego, pod Kobylanką. Po kilku tygodniach nastała bitwa, w której powstańcy zajmowali pozycje w lesie na górze. Wokoło ciągnęły się bagna. Kawaleria rosyjska kilkakrotnie atakowała, a nawet przedostawała się do oddziałów powstańczych i w tym czasie Gawalewicz otrzymał z ręki kozaka cięcie szablą w policzek oraz cięcie lancą w udo. Rana goiła się bardzo długo. W międzyczasie powstanie się zakończyło. 
Gdy Gawalewicz przechodził przez granicę został aresztowany przez żołnierza austriackiego, którego jednak przekupił niewielką sumą, tak, że udało mu się ostatecznie umknąć. 
Gawalewicz mieszkał w Przemyślu, przy ul. Rogozińskiego 30. Przez rok obłożnie był chory.
Zmarł 29 czerwca 1939 w Przemyślu. Jak podaje Motyka:
Tłumy mieszkańców w uroczystym kondukcie pogrzebowym ze sztandarem organizacji i stowarzyszeń odprowadziły ciało zmarłego z kaplicy X Szpitala Okręgowego o godz. 16., w sobotę 1 lipca 1939 r. na Cmentarz Główny w Przemyślu.
Karol Gawalewicz - podporucznik wojsk powstańczych w oddziale Jeziorańskiego odznaczony Krzyżem Niepodległości z mieczami i Krzyżem Oficerskim Polonia Restituta



***
Powstańcy styczniowi związani z Leżajskiem, którzy przelewali krew w potyczkach i bitwach 1863-1864 roku, urodzonych bądź zmarłych w niżej wymienionych miejscowościach:

Leżajsk: Władysław Bąkowski, Bernard Bulisiewicz, 
Emil Denker, Jan Karol Całczyński, Andrzej Garbacki, Kazimierz Stanisław Jabłoński, Antoni Karolewicz, Jakub Kisielewicz, Antoni Kluz, Ignacy Koczocik, Władysław Romuald Kopytyński, Ignacy Kułacz, Paweł Malczewicz, Jan Nyc, Aleksander Walenty Polaczek, Antoni Repilewicz, Adolf Schulz, Bronisław Feliks Szeliga, Władysław Saturnin Szeliga, Zygmunt Szeliga, Jakub Szlachetka, Marian Wodziński, Stanisław Niemczycki.

Dąbrowica k. Leżajska: Wojciech Górka, Wojciech Tarka

Grodzisko k. Leżajska: Kazimierz Salwach

Sarzyna k. Leżajska: Jan Wiącek

Wierzawice k. Leżajska: Antoni Hellig, Roman Kotzlan, Kazimierz Machniewicz


Dostałam informacje od Krzysztofa Machniewicza z Gdańska, prawnuka Kazimierza Machniewicza. Kazimierz urodzony w Wierzawicach, k/Leżajska(1848-1910), był uczestnikiem Powstania Styczniowego. W 1864 aresztowany i zesłany na Sybir, skąd powrócił po kilku latach staraniem ks.Ruczki. Ostatnie lata życia spędził we Lwowie, pracował jako radca namiestnictwa. 
Kazimierz Machniewicz był synem Jana i Leopoldy z d. Kozłowska. Miał brata Władysława Machniewicza. 

Źródło:

środa, 6 lipca 2016

Omiatacz Antoni (1944-1980)

Rozmawiałam dzisiaj z Marią Majder, siostrą znanego w Leżajsku muzyka Antoniego Omiatacza. Pisałam o nim przy okazji wspomnień o Ryśku Atamanie

Kochał czarnoskórą wokalistkę Robertę Flack i pewnie dlatego, tak jak ona kochał jazz, soul i folk. Roberta śpiewała, Antoni Omiatacz grał, na organach, oczywiście nie wspólnie, bo ona w Ameryce, on w Leżajsku i Rzeszowie. 
Urodził się 1 sierpnia 1944 roku w Leżajsku. Razem z rodzicami Janem i Anną z d. Mufko mieszkali w oficynie dawnego liceum, w budynku dzisiejszego Muzeum Ziemi Leżajskiej. Ojciec tam, w liceum pracował, jako woźny.
Jako małe dziecko zachorował na zapalenie spojówek, a, że to były trudne wojenne czasy, nie można było liczyć na skuteczną pomoc medyczną. Podobno pielęgniarka zakaziła małego Antosia, myjąc dziecko mydłem własnej produkcji. Lekarz niemiecki podjął próbę leczenia, wojna się skończyła, wyjechał z Leżajska i nie było szans na dalszą terapię. Antoni do końca życia został niewidomy.
Mimo ułomności miał talent muzyczny, odkrył go pewnie zaprzyjaźniony Roman Chorzępa, znany leżajski organista. 
Antoni ukończył Wyższą Szkołę Muzyczną w Krakowie. Losy rzuciły go do Rzeszowa, gdzie grał na organach w rzeszowskich klubach. Grał w kawiarni nad Delikatesami na ul. 3 Maja (Kawiarnia Kosmos?), potem w Hotelu Rzeszów. Grał razem z Ryszardem Atamanem, z którym przez wiele lat się przyjaźnił. I Antoni i Ryszard mieli ogromnie bogatą płytotekę. 


Do Leżajska przyjeżdżał często i wtedy korzystając z przychylności ks. Gorczycy, później ks. Wójcika grywał na mszach świętych, i w Farze i w Klasztorze - wspomina o tym jego młodsza siostra Maria. Antoni mimo, że był niewidomy to wszędzie samodzielnie się poruszał, po mieście nie musiał mieć przewodnika, ale gdy przyjeżdżał do rodzinnego miasta, do kościoła towarzyszyła mu zawsze siostra, spędzając z nim wiele czasu, gdy on na tych organach grał. 

Matka Anna Mutko córka szewca pochodziła z Dąbrowicy, ojciec Jan Omiatacz pochodził z Jarosławia. Mieli czworo dzieci: Antoni, Marian, Stanisława Drożdżal i najmłodsza Maria.

Jak wspomina Maria, brat Antoni ożenił się dwukrotnie. Z pierwszego małżeństwa syn Ireneusz pracuje jako adwokat w Łańcucie. Z drugiego małżeństwa nie miał dzieci. 
Antoni zmarł 25 kwietnia 1980 roku w Rzeszowie, po wcześniejszym zawale serca, pochowany jest na Cmentarzu Komunalnym w Leżajsku. 


wtorek, 7 czerwca 2016

Ataman Ryszard Franciszek (1937-2009)

Ryszard Franciszek Ataman ur. się 30 września 1937 roku w Leżajsku. Syn Adama Atamana i Zofii Gajdy z Zarzecza. Matką chrzestną była Maria Kwiecińska z Krukiewiczów żona Karola. Był kuzynem mojej teściowej Janiny Ordyczyńskiej (Ryszard i Janina mieli wspólnych dziadków: Antoniego Atamana i Konstancji Kimlowskiej).
Mieszkał w Leżajsku przy ul. Studziennej 5. 
Ryszard Ataman
Absolwent Liceum Ogólnokształcącego w Leżajsku. Rocznik 1955/56. 
W latach 60. prowadził w Rzeszowie najlepsze radio muzyczne. Od niego kombinował taśmy Tadeusz Nalepa, ojciec polskiego bluesa, żeby dokładnie nauczyć się grać. Kazimierz Gdula napisał: " Jako młody chłopak przesiadywałem u niego wspólnie z kuzynem Markiem Gdulą s. Kazimierza, słuchając całymi dniami nagrań Pat'a Bone'a, Harego Ballafonte, Neil Sedaki oraz wielu innych. To było wspaniałe. Ryszard prowadził wówczas w rozgłośni rzeszowskiej audycje pt. "Z płytoteki Ryszarda" oraz "Gwiazdy z mojej płytoteki". Jego płytoteka była tak duża, że nigdy nie mogliśmy wysłuchać wszystkiego. Nie było szans" - mówił Kazimierz Gdula.



Dom rodzinny Atamana (z lewej)

Leszek Kostek znał Ryśka Atamana. Wspominał, że Rysiek miał zespół muzyczny w Rzeszowie, grał w Hotelu Rzeszów, ale przyjeżdżał grywać również w Leżajsku, koncertował w dawnym Kinie Radość. Na afiszach 'Polacy nie gęsi i swój język mają'. Grał z nim Antoni Omiatacz rodem z Leżajska, niewidomy, śpiewał 'Nie płacz kiedy odjadę'.
Wesele Ryśka było bardzo huczne, pamięta je i wspomina je wiele osób. Kolumny w kawiarni Klubowej wystawione na zewnątrz, całe miasto słuchało muzyki weselnej. Jak przyjeżdżał do Leżajska, to zawieszał kolumny na drzewach i puszczał muzykę na cały regulator. 
Jan Gdula wspominał Ryśka Atamana, twierdzi, że wesele miał w domu, a głośniki były na słupach porozwieszane. Grał w zespole 'Filipy', na fortepianie grał Omiatacz z Leżajska, w Rzeszowie miał zespół na ul. 3 Maja. 
Krysia Kucharska ma do dzisiaj nagrania z Filadelfii, z czasów, kiedy jeszcze była w Ameryce. Ryszard miał audycję radiową - ARKA RADIO PLUS z programem "Tylko w sobotę".


***
Ania Pasek odnalazła w swoich pamiątkowych skarbach wycinek gazety z artykułem z okazji 10-lecia Radia Arka, poświęconym panu Atamanowi. Poznała go w latach dziewięćdziesiątych przed jego wyjazdem na Hawaje. Dawne,dobre czasy - wspominała Ania.
Z artykułu możemy dowiedzieć się, że program rada Arka pt 'Tylko w sobotę' pojawił się po raz pierwszy na antenie 14 marca 1987. Przez pierwsze 5 lat audycja trwała godzinę, później skrócono do pół godziny. Nazwa ARKA pochodziła od nazwisk prowadzących - Ataman Ryszard, Kendzia Andrzej.


Krysia Kucharska przekazała mi ze swoich zbiorów 2 zdjęcia Ryszarda Atamana - zdjęcie legitymacyjne i drugie to występ Ryszarda Atamana w Kawiarni Klubowa w Leżajsku. Lata 70.


Fot. Niemczyk, Ataman, Zbigniew Wojnar - perkusja, Kot, Krzysztof Cebulak (Zdjęcie od Krystyny Kucharskiej)

***
Przed wielu laty nawiązał ze mną kontakt kolega Ryśka - Ignacy Adam Góral. Napisał wówczas:

Mieszkam w Dąbrówkach k/Łańcuta, Jestem absolwentem Technikum Przemysłu Leśnego w Sobieszowie, gdzie w latach 1961-1963 Pan Ryszard Ataman był nauczycielem. Przez tyle lat, na każdym zjeździe koleżeńskim bardzo miło i serdecznie Go wspominamy. On to "zaraził" nas muzyką rockową /zachodnią/. To my pierwsi słuchaliśmy jego płyt, zanim zrobił audycję radiową. On codziennie odbierał z poczty świeżutkie winylowe krążki. Postanowiliśmy nawiązać z nim kontakt i zaprosić Go na spotkanie po latach. W latach 1963-1964 pracowałem na stażu w tartaku w Leżajsku i często się spotykaliśmy u niego w domu na Studziennej 5. Gdybym mógł prosić o Jego adres mejlowy lub pocztowy, byłbym /wraz kolegami/ bardzo zobowiązany. Przesyłam pozdrowienia i proszę o pomoc. Ignacy Adam Góral.

Technikum Przemysłu Leśnego w Sobieszowie Jelenia Góra
Zespół Szkół Drzewnych i Leśnych w Jeleniej Górze
ul. Cieplicka 180
58-570 Jelenia Góra tel. (075) 755-33-15

***
Pod koniec życia Ryszard Ataman zamieszkał na Hawajach, gdzie był nauczycielem, językoznawcą i jednocześnie prowadził radiowe talk show.
Ryszard Ataman zmarł 2 marca 2009 w Honolulu na Hawajach. Jego wolą było, aby spoczął w Leżajsku, razem z matką, jednak został poddany kremacji.

Żonaty z Krystyną Szydłowską z Sokółki. Pozostawił syna Tomasza i Ryszarda Juniora Atamanów i pięcioro wnucząt.

***

Kucharska Krystyna o Ryszardzie Atamanie

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...